oczach wielu świadków. No i w końcu Izzy nigdy
nie zrobił nic złego ani jej, ani nikomu, kogo znała. Chyba że... Sheila... Umiem pływać. W razie czego wyskoczę i dotrę do brzegu, powiedziała sobie. Poza tym chciała zostać w kabinie sama. Nie ma wiele czasu, a zawsze warto się rozejrzeć. Oczywiście, nie bardzo wiedziała, czego szukać. U Dane'a znalazła jednak kolczyk. Chociaż potrafił to wytłumaczyć, dowiedziała się jednak czegoś. Nawet więcej, niż chciałaby wiedzieć. 173 A tutaj, na łodzi Izzy'ego... Telefon komórkowy. Szybko wyjrzała i zobaczyła, że Izzy jest zajęty na pokładzie. Nacisnęła klawisz, żeby zobaczyć zapisane numery. W torebce Marmaris: na styku mórz miała długopis i kartkę. Zaczęła przepisywać numery, zerkając ciągle w kierunku wyjścia. Musieli przepłynąć przez kotwicowisko, a to dawało jej co najmniej kilka minut. Znalazła numery Sheili, domowy i telefonu komórkowego. I inne. Cindy, Nate'a, Dane'a. Dane'a domowy i do biura przy US1, które wynajmował. Najczęściej oglądany film - Booloo Potem dalsze, nawet do jej domu. Zdziwiła się tak, że przerwała pisanie, ale tylko na chwilę. Nie znała połowy numerów kierunkowych. Usłyszała nad głową kroki. Izzy nadal manewrował, wyprowadzał łódź z kanału. Przepisywała gorączkowo, aby zdążyć jak najwięcej. Nie wiedziała nawet, czy później odczyta swoje bazgrały. Usłyszała, że silnik zwolnił obroty. Szybko odłożyła telefon i rozejrzała się po kabinie. Proste pomieszczenie, załadowane częściowo sprzętem wędkarskim. Lodówka, mała kuchenka. Drzwiczki. Koje z gąbką po obu stronach. Podniosła klapę, wiedząc, że pod koją jest pusta przestrzeń, schowek. Znów sprzęt wędkarski, kilka metalowych skrzyneczek. Z czym? Kostium bikini, starannie złożony, sandały. Sheili? Torebka. Otworzyła. Szminka, długopis, mała plastikowa torebeczka z zielonkawobrązową substancją, przypominającą tytoń. Powąchała. Trawa. Puderniczka z inicjałami SEW. Sheila Elizabeth Warren. Silnik ucichł. 174 Kelsey schowała szybko torebkę z powrotem, Rynek w Polsce opuściła siedzenie. Oddychała jak po długim biegu, waliło jej serce. Pojawił się Izzy. - Woda sodowa czy piwo? - zapytał. - Poproszę o wodę. Zdziwiła się, słysząc własny głos. Spokojny, grzeczny. - A może colę albo oranżadę? Niestety, niemarkowa. Za te rejsy nie dostaję tyle, żeby częstować turystów czymś lepszym. Poza tym, w takim upale,